Co to był za weekend, czyli Londyn raz jeszcze – dzień pierwszy

Kolejny długi weekend za nami. Pełen emocji, nowych wrażeń i doświadczeń. W ostatnim wpisie troszkę martwiłam się o reakcję Max’a na pierwszy lot samolotem. Zupełnie niepotrzebnie. Jego zachowanie przerosło moje oczekiwania. Spokojnie przetrwał podróż zarówno tam jak i z powrotem. Chyba sam lot nie zrobił na nim większego wrażenia.
Za to podróżowanie metrem i widok ludzi o innym kolorze skóry już wywoływał lekkie zdziwienie i zachwyt.

Pierwszy raz odwiedziliśmy Londyn kiedy tatko jeszcze nie był tatkiem, a nawet nie był mężem. Wtedy to w bodajże 3 dni zwiedziliśmy chyba wszystkie ważniejsze miejsca a w 3 noce nadrobiliśmy czas z przyjaciółmi. Tym razem nastawiliśmy się na spontan i totalny luz. Bez biegania i zwiedzania. Przecież Big Ben i Pałac Buckingham wyglądają tak samo od wieków, a Max z takiego rodzaju wycieczki pewnie i tak nie będzie zbyt wiele pamiętał. Uważam, że jak na podróż z dzieckiem i tak udało nam się zobaczyć bardzo dużo i poznać Londyn od tej innej, bardziej zielonej strony 🙂 Najważniejszym założeniem było spędzić czas razem z wujkiem i ciocią i nowymi wujkami i ciociami, które Max czarował swoją „minką nr 1”. 
Kolejny raz spotkaliśmy się z polską gościnnością na obczyźnie, z miłym przyjęciem i cudownym towarzystwem.
O pysznym jedzeniu nie wspominam bo na samą myśl o tym co potrafią wyczarować ciocie Kasie, ślinka cieknie. Żeby nie było, wujek Łukasz jest specjalistą od wyśmienitych drinków. Ale o tym już nie będę tu pisać. What happens in London, stays in London 🙂

Zostawiam Was ze zdjęciami z leniwych spacerków nad Tamizą. Enjoy !

SONY DSC SONY DSC SONY DSC SONY DSC SONY DSC SONY DSC SONY DSC SONY DSC SONY DSC SONY DSC SONY DSC SONY DSC SONY DSC SONY DSC

Już w czwartek zapraszam na kolejną foto-relację 🙂

Co to był za weekend, czyli Londyn raz jeszcze – dzień pierwszy